T. Kelati: Szalony tydzień 26  july  2010

Polskikosz.pl
— To był szalony okres. Sporo czasu spędziłem w podróżach. Musiałem być w Zgorzelcu i Warszawie, a przecież mieliśmy zgrupowanie w Łodzi. Nie miałem czasu na nic. Stęskniłem się za rodziną i już nie mogę się doczekać aż ich zobaczę — mówi Thomas Kelati, który w ostatnim tygodniu został Polakiem i podpisał kontrakt z BC Chimki.
Rafał Juć, Jakub Wojczyński: Spotkania z tak słabym rywalem jak Słowacja to dobry sposób na przygotowanie się do eliminacji mistrzostw Europy?

Thomas Kelati: Przede wszystkim to nie jest łatwa sytuacja, gdy wiesz, że masz olbrzymią przewagę pod koszem i wystarczy tylko podawać piłkę naszym środkowym, by wygrać. A my musieliśmy przećwiczyć różne elementy gry. Trudno było się zmobilizować w niedzielę po wysokim zwycięstwie dzień wcześniej.

Jak ocenia pan swoją formę? Podczas turnieju we Włoszech wypadł pan naprawdę dobrze, ale sam pan mówił, że wcześniej nie ćwiczył zbyt wiele.

To racja. Wakacje spędziłem w Stanach u rodziny. Miałem naprawdę ciężki sezon i musiałem odpocząć. Bardzo miło wspominam mecz z Bułgarią, kiedy rzuciłem 25 punktów, lecz wtedy byłem jeszcze świeży. Później spędzałem sporo czasu na parkiecie i teraz jestem naprawdę zmęczony. Jeszcze tutaj przed meczami ze Słowacją ćwiczyliśmy niezwykle intensywnie. Sporo biegaliśmy. Teraz czekają nas jednak dwa dni wolnego i na pewno będę gotowy do gry na wysokim poziomie.

Co zrobi Thomas Kelati w tych wolnych dniach?

Wybieram się do Zgorzelca do żony. Samochodem, nie pociągiem. Nie będę miał dużo czasu. Wyjechałem zaraz po niedzielnym meczu, a we wtorek muszę być w Bydgoszczy, gdzie reprezentacja spotyka się ponownie.

Przed meczami ze Słowacją do kadry dołączył Marcin Gortat. Szybko znaleźliście wspólny język?

Marcin to niezwykle towarzyski człowiek. Polubiłem go już od pierwszego spotkania, jest bardzo dowcipny. To świetny zawodnik. Jego obecność na parkiecie sprawia, że reszcie zespołu jest łatwiej. Mi osobiście gra się z nim świetnie. Razem z Maćkiem Lampe stanowi bardzo groźny podkoszowy duet. Obaj są świetni w ataku, dlatego tak często dostarczamy im piłkę. Grają jednak zespołowo, mają ogromne pole widzenia, dobrze odrzucają piłkę na obwód. Gortat jest też zaporą nie do przejścia pod naszym koszem.

W swojej karierze trenował pan z wieloma trenerami. Jak na ich tle wypada szkoleniowiec polskiej kadry Igor Griszczuk?

Bardzo lubię tego trenera, współpracuje mi się z nim naprawdę fajnie. Imponuje mi jego podejście do zespołu. Wymaga od każdego gry na 100%. Poza parkietem to niesamowicie miły facet.

Czego oczekuje od pana trener Griszczuk? Jaka ma być pańska rola w zespole?

Moją domeną mają być przede wszystkim rzuty z dystansu. Lubię biegać po zasłonach i uwalniać się na wolną pozycję. Zawsze daję z siebie wszystko. Niektórzy oczekują, że w każdym spotkaniu będę zdobywał po 20 punktów na mecz. Jesteśmy jednak zespołem, gramy wszyscy razem. Każdego dnia kto inny może być pierwszym strzelcem.

Dlaczego w ogóle zdecydował się pan grać dla reprezentacji Polski?

Polska dała mi naprawdę wiele. Tutaj na poważnie rozpocząłem swoją karierę, tutaj poznałem żonę, stąd pochodzą moje dwie córki. Grałem w Belgii czy Hiszpanii, ale z żadnym z tych krajów nie byłem tak związany. Niektórzy ludzie myślą, że zdecydowałem się na taki ruch, by mieć w kieszeni polski paszport. To nieprawda, bo wszystkie kluby interesowały się mną gdy miałem amerykańskie obywatelstwo. Gra dla narodowego zespołu to ogromne wyróżnienie i niezmiernie się cieszę, że mogę grać dla Polski.

Ostatni tydzień musiał być dla pana bardzo trudny.

To był szalony okres. Sporo czasu spędziłem w podróżach – musiałem być w Zgorzelcu i Warszawie, a przecież mieliśmy zgrupowanie w Łodzi. Nie miałem czasu na nic. Stęskniłem się za rodziną i już nie mogę się doczekać aż ich zobaczę.

Z Łodzi do Warszawy i z powrotem podróżował pan pociągiem. Jakie wrażenia?

Zdecydowałem się jechać pociągiem głównie dlatego, że ten środek komunikacji jest szybszy niż jazda samochodem. Do Warszawy jechałem bardzo dobrych warunkach, ale pociąg, którym wracałem nie był zbyt komfortowy. Wówczas było jeszcze bardzo słonecznie i w środku aż się gotowało, a do tego było pełno ludzi. Nie mogłem wyprostować nóg. Muszę się przyzwyczaić do takich podróży (śmiech).

Od dłuższego czasu mówiło się, że w sezonie 2010/2011 będzie grał Pan w lidze hiszpańskiej, lecz niespodziewanie podpisał pan kontrakt z Chimkami Moskwa.

To prawda, że wiele hiszpańskich klubów wyraziło zainteresowanie moją osobą. Ale miałem też oferty od innych zespołów. Dzień przed podpisaniem kontraktu z Chimkami zadzwonił do mnie trener tego zespołu (Sergio Scariolo — przyp. red.), mieliśmy świetną rozmową i to mnie przekonało. W tym zespole będę miał okazję by się dalej rozwijać, ponieważ widzą tam we mnie podstawowego gracza na pozycji niskiego skrzydłowego. Poza tym Chimki mają spore ambicje. No i do tego zaoferowali mi bardzo dobre pieniądze (śmiech). W dniu, gdy miałem podjąć decyzję, zadzwonili i powiedzieli, że dają mi jeszcze więcej. To jednak nie było kluczowe, bo ogromne wrażenie zrobiło na mnie zainteresowanie przedstawicieli tej drużyny moją osobą. Do tego trener Scariolo to świetny fachowiec. A i skład wygląda obiecująco.

Czyli ostatecznie zrezygnował pan z występów w NBA w przyszłym sezonie?

Ten temat jest już zakończony. Kilka klubów było mną zainteresowanych, mój agent miał na biurku kilka propozycji. Jednak wyjazd do USA byłby sporym ryzykiem. Nie miałem tam gwarantowanej umowy, zapewne nie grałbym zbyt wiele. W każdej chwili mógłbym zostać odesłanym do domu, a sezon rusza zdecydowanie później niż w Europie. W moim wieku nie mogę sobie już pozwolić na takie coś. Za rok znów będę chciał spróbować swych sił, ale teraz już o tym nie myślę i skupiam się tylko na nowym sezonie.

To prawda, że zmienił pan agenta przed podpisaniem kontraktu z Chimkami?

Tak. Zdecydowałem się na Beobasket i Misko Raznatovicia. Dzwonili do mnie różni agenci, ale ja nie podjąłem decyzji z dnia na dzień. Rozmawiałem z Beobasketem od dłuższego czasu i wszystko dokładnie przemyślałem.

Chimki w eliminacjach Euroligi zagrają z Pepsi Juve Caserta, zespołem Łukasza Koszarka.

Wiem o tym, Łukasz już zaczął przekomarzanie (śmiech). Gdy dowiedział się, gdzie zagram, to powiedział: ja sobie pogram w Eurolidze, a ty znowu w Eurocup.
Source http://www.polskikosz.pl/news/23106/t__kelati__szalony_ty...